wtorek, 21 września 2010

O środkach transportu

Trudno określić jak wielką rolę w moim obecnym życiu odgrywa metro. Ciężko byłoby mi się poruszać po tak gigantycznym mieście jakim jest Madryt(jest większy powierzchniowo od Warszawy). Przy jego pomocy, można się dostać praktycznie wszędzie. Dochodzi na lotnisko, co jest znacznym ułatwieniem(jak i również zaoszczędzeniem pieniędzy).

Metro madryckie składa się z 12 linii głównych i 3 linii tzw. lekkiego metra przypominające tramwaj(na przedmieściach).Kursuje ze znaczną częstotliwością(co jakieś 5 minut w dzień powszedni) i prawie przez całą dobę(od 1.30 do 6 rano metro nie kursuje). Co ważne: drzwi od metra otwiera się samemu zarówno od wewnątrz jak i od zewnątrz(w starych kolejkach jest to taka śmieszna wajcha na drzwiach, w nowych przycisk).

Metro to również siedlisko różnego rodzaju sztuki. Można spotkać tu muzyków(umilają mi poranny przejazd na uczelnię), ale również są stacje o nazwach Goya czy Velazquez na których ścianach namalowane są słynne obrazy tychże artystów i każdy czekający może zapoznać się z ich życiorysem.

Oprócz sztuki napotykam się na żebraków. Nikt nie siedzi wprawdzie z wyciągniętą dłonią(podejrzewam, że to wynik obecności ochrony na każdej stacji metra), ale wsiadają do pociągu okazują swoje rany(niektóre są naprawdę straszne, śmierdzące jak np. podobna do słoniowacizny noga dwa razy większa od drugiej) i przepraszają, że przeszkadzają, ale są bez pracy i leków i proszą o wsparcie.

W metrze zawsze jest gorąco i duszno. Teraz kiedy się ochłodziło trochę nie przeszkadza to tak bardzo jak wtedy gdy towarzyszyły tu każdego dnia upały 30-stopniowe. W związku z tym, że niektóre przystanki są bardzo duże wprowadzone zostały takie "taśmy przyspieszające", coś na zasadzie schodów ruchomych, tylko na prostym terenie. Zawsze na schodach należy się trzymać prawej strony, lewa jest dla tych, którzy szczególnie się spieszą i wchodzą po schodach w normalny sposób.


Oprócz metra funkcjonuje kolejka o nazwie Cercanias w ramach hiszpańskiej kolei RENFE. Dojeżdża ona do podmiejskich miasteczek, z których można łatwo się dostać w obręb Madrytu.Wielu moich znajomych z Erasmusa, chcąc zaoszczędzić na mieszkaniu wybrało właśnie mieszkanie w podmadryckiej miejscowości i codzienny dojazd. Zajmuje im ok 50 minut dostanie się na uczelnię, co nie jest jeszcze tak straszne w porównaniu z naszą rodzimą Warszawą.

Ostatnie spostrzeżenia:

- Osobiście spotkałam na ścianie metra reklamę książki o Romanie Polańskim.
- Przy płaceniu kartą w sklepie konieczne jest okazanie dowodu osobistego
- jadłam wczoraj rybę o nazwie sepia(sprawdziłam w słowniku po naszemu jest to po prostu mątwa) przygotowaną przez mamę Daniela. Jak na kuchnię hiszpańską przystało zawierała sporo czosnku, tonęła po prostu w oliwie, ale była bardzo smaczna
- kanapka hiszpańska to kanapka z jakąś kapustą i kawałkami tortilli
- Na przystankach autobusowych nie ma rozkładów jazdy, jedynie jest informacja z jaką częstotliwością przyjeżdża dany autobus.
- Rozmawiałam z Anglikami i dla nich Madryt(który dla mnie jest po prostu drogim miastem) jest dla nich tańszy niż np. Glasgow
- bardzo popularne są tu tatuaże i to nie tylko wśród Hiszpanów, ale również wśród innych Erasmusów jak np. Anglików, Włochów
- dla Hiszpanów coś takiego jak niejedzenie mięsa w piątek w ramach postu jest kompletnie nieznane
- w Hiszpanii dzieci idą do szkoły w wieku 4 lat, natomiast obowiązek szkolnictwa trwa do 16 roku życia
- Rozmawiałam z Danielem o 1 listopada. Podobnie jak w Polsce jest to dzień pamięci o zmarłych, jednak tutaj zanosi się na cmentarze kwiaty, czyści groby, modli się za nich. Znicze są polską tradycją, aczkolwiek jak pokazałam Danielowi zdjęcia w internecie to był zachwycony owym milionem świateł o zmierzchu.
- Hiszpanie w ciekawy sposób wypełniają swój czas. Jak ostatnio szłam na metro widziałam chłopaka który żonglował przed samochodami. W chwili gdy miały one czerwone światło wchodził na przejście dla pieszych i doskonalił swą sztukę


2 komentarze:

  1. To co Olu... może jakiś tatuażyk? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe...może lepiej nie:) wolę być oryginalna przez swoją nietatużawalność;)

    OdpowiedzUsuń