niedziela, 26 września 2010

Salamanca y Avila cz. 1

Kurcze, nazbierało się tyle wrażeń podczas tych 3 dni, że nie wiem nawet od czego zacząć.

To może tak:

Przygoda z Salamanką rozpoczęła się w piątek o 11. Zapakowaliśmy się do autokarów i wyjechaliśmy z bardzo charakterystycznym dla Hiszpanów opóźnieniem. Naszym celem stała się Avila.

Avila jest jednym z najbardziej widowiskowych zespołów miejskich Hiszpanii. Zasłynęła dzięki św. Teresie, która urodziła się tu w 1515 roku. Posiada świetnie zachowane mury z XI w. zbudowane dla obrony przed Maurami. ciągną się na 2,5 km.















Po krótkiej wizycie w Avili udaliśmy się do Salamanki. No i oczywiście tu powstała kwestia zakwaterowania. Było to schronisko, a w nim pokoje po 4 lub 10 osób. Co może wyniknąć ze stwierdzenia "jest mi obojętne w jakim pokoju się znajdę"? Ano to:



KOMPLETNIE MIĘDZYNARODOWY I KOEDUKACYJNY POKÓJ!
Nasz skład to Brazylijczyk, Szwed, Szwedka, Angielka, 2 Portugalki, 2 Belgijki, (chyba) Francuzka i ja.

Muszę przyznać, że to naprawdę świetny sposób poznawania ludzi. Brazylijczyk Marcil(nie wiem jak się to imię pisze) zaprezentował swoją znajomość polskich słów, których nauczył się od znajomych mu Polaków(trzeba przyznać, że wymawiał te słowa niezwykle czysto i praktycznie bez obcego akcentu). Było to oczywiście standardowe dzień dobry, dziękuję jak i również seria brzydkich słów, które jakimś dziwnym trafem szalenie szybko znajdują się w słowniku każdego obcokrajowca(jedno słówko na literę CH określające męskie genitalia okazało się być brazylijskim imieniem, powszechnie znanym i szanowanym;))))

Jeśli zaś chodzi o Szweda Daniela to zaskoczył mnie swoją niefrasobliwością, bo przyjechał w spodniach i koszulce z krótkim rękawem i praktycznie pustą torbą na ramię, z założeniem ze wszystko sobie tu kupi począwszy od szczoteczki do zębów po jakieś cieplejsze ubranie(W Salamance było znacznie chłodniej niż w Madrycie i to nas wszystkich mocno zaskoczyło. Oto jak człowiek szybko się przyzwyczaja do ciepła. Naprawdę mocno żałowałam ze nie zabrałam ze sobą płaszcza, bo po prostu tam marzłam!). Ale dla nich to wszystko jest tańsze i nie muszą się liczyć z każdym groszem. Nie muszę dodawać, że Daniel w rezultacie wyjechał z tak samą pustą torbą z jaką przyjechał.

To tyle na dziś. C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz