czwartek, 9 września 2010

Przylot

Jest super, naprawdę! W ogóle nie spodziewałam się czegoś takiego. Ale może najpierw o mojej pierwszej podróży lotniczej.

Leciałam Lufthansą. Najpierw do Monachium, potem z Monachium do Madrytu. Nie było tak strasznie jak myślałam, po prostu idziesz za napisami odpowiednie bramki i tyle! Natomiast sam lot.. piękne chmury i w ogóle, natomiast zmiany ciśnienia były dla mnie bardzo nieprzyjemne. Zwłaszcza lądowanie w Madrycie. Najpierw krążyliśmy nad lotniskiem, a później zaczęliśmy lądować, ja i dziewczyna siedząca obok myślałyśmy, że zaraz padniemy.

Całe szczęście obyło się bez większych problemów z bagażem. Bardzo się martwiłam o nadbagaż, a tu jak się okazało zabrałam niepotrzebnie kilka rzeczy bo chłopaki dali mi pościel(może to dość szumnie powiedziane pościel, bo jest to cienki śpiwór i prześcieradła, więc kto wie może się przyda jak zrobi się chłodniej).

Z lotniska odebrał mnie Tymoteusz, kolega z Polski będący na erasmusie tak jak ja. Gdyby nie on nie wiem jakbym się połapała w tym całym lotnisku, bo jest naprawdę duże. Poczekaliśmy potem pod jakimś ministerstwem na trawie na mojego współlokatora Diego.

No właśnie wypadałoby tu napisać coś o moich współlokatorach. No więc.. są cudowni. Bardzo pomocni, otwarci, martwią się o mnie czy trafię na miejsce itd. Jest ich 3 Diego, Eduardo i Daniel. Nigdy nie myślałam, że mieszkanie z samymi chłopakami może być takie przyjemne. No ale to dopiero początek. Zobaczymy:)

 A oto na początek niebo podczas mojego lotu w chmurach:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz