niedziela, 26 grudnia 2010

O tym jak panna Ola do domu na święta jechała

Udało się! Jestem w domu na Święta, ale co było z tym nerwów niepewności i w ogóle. Nie wiem czy wiecie, ale tej zimy przed Świętami panowały wielkie śnieżyce i część lotnisk była pozamykana albo panowały wielkie opóźnienia(np. koleżanka mając lot bezpośredni z Madrytu wracała do domu w Olsztynie 24 godziny).

Panna Ola w swojej głupocie zarezerwowała bilet na 24 grudnia czyli na Wigilię. Dlaczego tak późno? Ano musiałam zarezerwować bilet jeszcze przed moim wylotem do Hiszpanii a wg planu miałam zajęcia jeszcze do 22 grudnia. Przed Świętami do tej pory zawsze miałam mnóstwo zaliczeń i nie mogłam tego wykluczyć. A bilety na 22 czy 23 były o 300 zł droższe. Hiszpanie dość luźno potraktowali czas przedświąteczny i nie miałam większości zajęć. Tak więc utknęłam aż do Wigilii w Madrycie. Nie żebym ten czas zmarnotrawiła, o nie! Mogłam dzięki temu pojechać do Walencji, Eskorialu,czy po prostu pokolędować nieco z Hiszpanami.

Tak więc moja podróż zaczęła się o godzinie 1 w nocy, gdyż mając bilet na 7.20 musiałam pojechać ostatnim metrem(w Madrycie nie kursuje w godzinach 1.30-6.00), aby zdążyć spokojnie ze zdaniem bagażu i odprawą. Wprawdzie na lotnisko kursują nocne autobusy z Plaza Cibeles, jednakże znajduje się on jakieś 40 minut pieszo ode mnie. Jakoś dotarłam, znalazłam swój terminal i spotkałam dwie Polki z którymi przegadałam jakąś godzinę i kiedy skończyłam akurat otworzyli punkt zdawania bagażu. Zatem spokojnie zdążyłam wydrukować karty pokładowe, zdać bagaż i jeszcze obejrzeć film na laptopie.
Ludzie śpiący na lotnisku
Mieli nawet szopkę!


Nie wiedziałam, że ktoś chciałby wrzucać monety do środka

Ciekawa reklama na lotnisku nawiązująca do obrazu Velazqueza
oryginał

Lot do Monachium przegadałam z jakąś uroczą parą Rumunów. Natomiast z Monachium towarzyszył mi jakiś zapalony miłośnik lotnictwa dzięki czemu powiększyła się moja wiedza na temat samolotów. W ogóle istniało zagrożenie, że lot będzie opóźniony, gdyż samolot z Wrocławia nie przyleciał(gęsta mgła) i musiano sprowadzić inny samolot z Berlina.

A na wysokości niebo zdaje się być jak coś wybitnie delikatnego..




W Warszawie dosłownie w ostatniej chwili udało mi się złapać pociąg(następny był godzinę później). Zbiegłam po schodach ruchomych na Warszawie Centralnej 4 minuty przed odjazdem pociągu i zdążyłam się zjawiskowo wyrżnąć przed konduktorami:)

Tak więc przybyłam zgodnie z planem akurat na kolację wigilijną!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz