Do wylotu pozostało 14 dni a ja jeszcze w kompletnej rozsypce. Co prawda robię listę rzeczy do zabrania, uczę się cały czas hiszpańskiego, ale to wszystko odbywa się tak jakoś poza mną bez jakieś większej świadomości. Wyjazdy wakacyjne wybiły mnie trochę z rytmu, ale tak być miało i musiało, z tymże teraz czas na mobilizację.
Dostaję maile z madryckiej sekcji Erasmus Student Network. Zapowiada się fajnie: wycieczki, lekcje salsy, imprezy. Dostałam również zaproszenie od znajomego księdza, który jest na placówce pod Madrytem na pokaz sztucznych ogni.
Czuję, że wszystko zacznę ogarniać dopiero tam na miejscu. A może właśnie tam zacznie się największy mętlik w głowie?
Stało się, blondynka z Polski zamieszkała z trzema Hiszpanami. O tym co z tego wynikło i o innych przygodach w kraju słońca, wielkiej historii i wina.
czwartek, 26 sierpnia 2010
poniedziałek, 23 sierpnia 2010
Na początek:)
Ktoś kiedyś powiedział, że wystarczy napisać pierwsze zdanie, potem jakoś już idzie. Więc i ja napisałam owo pierwsze zdanie, które ma być początkiem mojej przygody w Madrycie.
Wylot 8 września. Jestem przerażona. Nigdy nie leciałam samolotem, nie mam zielonego pojęcia jak zmieścić się 28 kg bagażu. Ciężko będzie, ale muszę jakoś dać radę. Jeszcze się dziś dowiedziałam, że będę mieszkała z 3 Hiszpanami, co w jakiś sposób, jest dla mnie kolejnym źródłem stresu. Jak taka mała Ola poradzi sobie w takim wielkim mieście...???
Wylot 8 września. Jestem przerażona. Nigdy nie leciałam samolotem, nie mam zielonego pojęcia jak zmieścić się 28 kg bagażu. Ciężko będzie, ale muszę jakoś dać radę. Jeszcze się dziś dowiedziałam, że będę mieszkała z 3 Hiszpanami, co w jakiś sposób, jest dla mnie kolejnym źródłem stresu. Jak taka mała Ola poradzi sobie w takim wielkim mieście...???
Subskrybuj:
Posty (Atom)